Podziękowania Caritasu

 

 

Drodzy Dobroczyńcy!

 

 

 

Przyjmijcie podziękowania w imieniu Księdza Proboszcza i zespołu CARITAS przy Parafii P.W. Matki Bożej Bolesnej. Jak co roku nie zawiedliście tych, którzy potrzebują Waszego wsparcia i przed Bożym Narodzeniem hojnie wspomogliście akcję zbierania darów do paczek. Dzięki każdemu, nawet najdrobniejszemu podarkowi, udało się wywołać uśmiech na niejednej twarzy. Dziękując za to, co zrobiliście z dobroci serca, przekazujemy świąteczne opowiadanie o tym, jak dzięki wspólnemu działaniu można zrobić bardzo dużo. Jest to fragment książki „Balsam dla duszy na Boże Narodzenie”, składającej się z opowiadań różnych autorów, będących skarbnicą wiedzy o tym co ważne i dobre.

 

 

„Mały chłopiec był nowy w pełnym dzieci sierocińcu, a Boże Narodzenie zbliżało się wielkimi krokami. […] Od innych dzieci słyszał opowieści o cudownym drzewie, które w Wigilię Bożego Narodzenie pojawia się w głównym hallu. O tuzinach świeczek, które płoną umocowane na jego gałęziach. O tajemniczym dobroczyńcy, który co roku dba o to, by nie zabrakło tego drzewa.

Oczy chłopca otworzyły się szeroko na samą myśl o tym, co go czeka. Jedyne choinki jakie widział do tej pory, to te, które udało mu się dojrzeć przez zaparowane szyby w oknach domów, które mijał, idąc ulicą. Ale to jeszcze nie wszystko – mówili chłopcy. Jeszcze coś? To naprawdę niesamowite. Okazuje się, że zamiast zwykłej codziennej owsianki dostaną pachnący stek, a do tego chrupiący ciepły chleb.

A przede wszystkim – i to było najwspanialsze – chłopiec dowiedział się, że każdy z nich otrzyma świąteczny przysmak. On także stanie w kolejce, razem z innymi, i dostanie, tylko dla siebie pachnącą pomarańczę. Pomarańczę? Całą pomarańczę dla siebie? – Tak! – zapewniły go inne dzieci. Dla każdego dziecka po jednej pomarańczy! Chłopiec przymknął oczy i się rozmarzył. Choinka, świece, posiłek do syta, a na koniec najwspanialsza rzecz ze wszystkich, cała pomarańcza tylko dla niego!

Znał nęcący zapach tego owocu, ale tylko zapach. Wąchał go często ukradkiem, kiedy mijał stragan z owocami na bazarze w swoim rodzinnym mieście. Kiedyś nawet delikatnie pogłaskał lśniącą, chropowatą skórkę. Potem się dziwił, że przez tyle dni ręce tak przyjemnie mu pachną. Ale posmakować pomarańczy? Włożyć do ust jej kawałek?

Wigilia była dokładnie taka, jak ją opisywali chłopcy, a nawet jeszcze wspanialsza. W powietrzu unosił się zapach jodły przemieszany z aromatem pysznej, duszonej jagnięciny i pszennego chleba. Dziesiątki świec rozświetlały choinkę złotym blaskiem. Chłopiec stał nieśmiało na samym końcu kolejki i przyglądał się w zdumieniu i w zachwyceniu, jak każdy stojący przed nim wyciąga skwapliwie rękę po pomarańczę i otrzymawszy pachnący owoc, mówi grzecznie „dziękuję” i odchodzi na swoje miejsce.

Kolejka posuwała się szybko i po paru chwilach także on stanął przed ogromną jodła, zadzierając przelękniony głowę ku nachylającemu się nad nim dyrektorowi sierocińca.

– Niestety, mój chłopcze, niestety – usłyszał. – Liczyliśmy was, jeszcze nim się tu zjawiłeś. Wygląda na to, że nie ma już więcej pomarańczy. W przyszłym roku. Tak, w przyszłym roku na pewno otrzymasz swoją pomarańczę. – Zawiedziony chłopiec opuścił wyciągnięte z nadzieją ręce, a potem pobiegł na górę do wspólnej sypialni, rzucił się na łóżko, ukrył głowę w poduszce i rozpłakał się.

Chłopiec poczuł, jak ktoś trąca go w ramię. Wcisnął jeszcze bardziej głowę w poduszkę, aby stłumić szloch. Ale trącanie stawało się coraz natarczywsze, aż w końcu podniósł głowę z poduszki. W nozdrza uderzył go cudowny zapach. Otworzył zapuchnięte oczy. Na łóżku leżała serwetka, a na niej obrana pomarańcz. Złożona była z cząstek – ostatnich i zarazem najsmaczniejszych – podarowanych mu przez innych. Jedna cząstka od każdego z chłopców – jego nowych przyjaciół. Razem tworzyły cały owoc.”